Czy King Kong zostałby uznany za gatunek zagrożony wyginięciem?
Jeśli rozważasz letnie wakacje w fikcyjnej krainie, to Wyspa Czaszki jest spełnieniem marzeń o ekoturystyce. Możesz uniknąć genetycznej złośliwości Isla Nublar z Parku Jurajskiego oraz radioaktywnego horroru Wyspy Potworów i odwiedzić miejsce, gdzie prehistoryczne stworzenia wciąż żyją na wolności. Dziś puścimy nieco wodze fantazji i zastanowimy się, co by było, gdyby Wyspa Czaszki i jej stworzenia istniały naprawdę.
Wyspa Czaszki
Wyspa Czaszki, znana też jako Wyspa Konga, jest domem dla zadziwiającego szeregu organizmów, które zostały uwiecznione w filmie „King Kong” z 1933 roku i jego sequelach. Znajduje się tam wszystko, od rodzimych populacji Homo sapiens do dinozaurów, takich jak tyranozaury i stegozaury. No i jest jeszcze sam władca małp: King Kong.
W przeciwieństwie do zamieszkujących wyspę dinozaurów, pterozaurów i plezjozaurów, Kong nie pasuje do żadnej znanej prehistorycznej bestii. Nawet Gigantopitek (Gigantopithecus), największy znany naczelny wszech czasów, miał nie więcej niż 3,5 metra wysokości. Kong natomiast w filmie z 1993 roku ma co najmniej 5,5 metra, a w niektórych opowieściach jest dużo wyższy.
Problematyczna wielkość King Konga
Taki wzrost może okazać się ryzykownym posunięciem z ewolucyjnego punktu widzenia. Większe ciała wiążą się ze zwiększonym zapotrzebowaniem na energię i zmianami w organizmie, aby wszystko się nie rozpadło. Poza tym małpa taka jak Kong może być wystarczająco duża, by pokonać wszystkie bestie w walce, ale czy poradzi sobie ze zmianami klimatu, utratą siedlisk czy niszczycielskimi tendencjami ludzkiej cywilizacji? Bycie dużym nie wystarczy, by poradzić sobie z tymi zagrożeniami.
Prehistoryczni tytani, tacy jak Gigantopithecus i gigantyczne leniwce, stanowią cenną lekcję wrażliwości życia gigantycznych ssaków lądowych, jak zauważył naukowiec Aaron Clauset. Clauset argumentował, w oparciu o modelowanie komputerowe wysokości, że każdy gatunek ma efektywną górną granicę wielkości i im bliżej gatunki ewoluują w kierunku tej wielkości, tym większe ryzyko wyginięcia.
Być może właśnie dlatego King Kong jest zwykle opisywany jako ostatni ze swojego gatunku. Nawet Wyspa Czaszki wydaje się niezdolna do utrzymania licznej populacji szalejących małp człekokształtnych. King Kong jest nie tylko gatunkiem zagrożonym wyginięciem, ale jest także tym, co często określa się mianem „funkcjonalnego wymierania„.
Funkcjonalne wymieranie inaczej gaszenie funkcjonalne oznacza, że:
- Gatunek znika ze skamieniałości lub zanikają historyczne doniesienia o jego istnieniu
- Zmniejszona populacja nie odgrywa już znaczącej roli w funkcjonowaniu lub
- Populacja nie jest już zdolna do życia. Nie ma osobników zdolnych do rozmnażania lub mała populacja osobników rozrodczych nie będzie w stanie się utrzymać z powodu depresji wsobnej i dryfu genetycznego, co prowadzi do utraty sprawności.
Ślepy zaułek ewolucji
Spójrzmy bowiem prawdzie w oczy, gatunek Konga znajduje się w ślepym zaułku, mimo że od czasu do czasu pojawia się rzekomy „syn Konga”, a także ludzie z Wyspy Czaszki oferują mu ludzkie narzeczone.
Populacja jego gatunku wyraźnie spadła, znacznie poniżej progu genetycznie stabilnej reprodukcji. Innymi słowy, jeśli istnieją na wyspie samice Konga, to nich potomstwo byłoby wsobne i narażone na zaburzenia genetyczne oraz ogólny brak różnorodności genetycznej.
King Kong nie jest osamotniony
Kong nie jest sam w tej sytuacji. Wiele prawdziwych gatunków znajduje się w stanie zbliżającej się zagłady, w tym Baji chiński (Lipotes vexillifer), słodkowodny delfin żyjący niegdyś w rzece Jangcy.
Niedawno widzieliśmy nawet przykład ostatniego znanego przedstawiciela gatunku skazanego na wyginięcie: Samotny George, ostatni żółw słoniowy z gatunku Chelonoidis abingdonii, który zmarł w 24 czerwca 2012 roku. Podobny los spotkał innego Samotnego George’a – ślimaka nadrzewnego (Achatinella apexfulva) występującego na Hawajach. George nie był gigantem, ale jego śmierć podkreśla jeden z mniej znanych losów wymierania ślimaków. Płazy stoją w obliczu podobnego kryzysu.
Problem wymierania gatunków
Podczas gdy King Kong wydaje się istnieć po to, by walczyć z innymi gigantycznymi stworzeniami, te mniejsze ofiary wymierania odgrywają subtelniejsze, ale wciąż istotne role ekologiczne, takie jak rozkładanie odpadów czy utrzymywanie populacji komarów w ryzach. Kiedy je tracimy, narażamy się na większe potwory.
King Kong, choć czyha na niego wiele zagrożeń, wydaje się, że nie niknie ze świata kina w najbliższym czasie.
W wolnej chwili zastanów się nad wieloma krytycznie zagrożonymi gatunkami w prawdziwym świecie i nad tym, co możesz zrobić, by im pomóc.
King Kong – ciekawostki
Znany zoolog R. McNeill Alexander wyjaśnił kiedyś, że King Kong załamałby się pod własnym ciężarem. Byłby on 125 razy większy (w sensie objętości) od prawdziwej małpy, obciążony 125 razy większym ciężarem, ale wsparty na fizycznym szkielecie typowego goryla, choć oczywiście odpowiednio większym. Jego nogi po prostu nie byłyby w stanie go utrzymać.
Zasadniczo, nie można ot tak po prostu zwiększyć rozmiarów stworzenia i oczekiwać, że będzie funkcjonować w ten sam sposób. Inaczej bowiem zbudowane były dinozaury, które miały odmienną przemianę materii niż ssaki (a do nich właśnie należy King Kong). To jednak temat na inny artykuł i dyskusję 🙂
Czasem wystarczy niewielka zmiana w sposobie życia ludzi,ale powszechna i widać znaczne efekty. np. dziura ozonowa i zakaz freonu, upoważnienie uprawy kukurydzy w Polsce i wzrost populacji żurawi.
Trzeba tylko wprowadzić przepisy i ich przestrzegać, ale jakoś puszcza amazońska czy lasy na Sumatrze i Borneo są cały czas wycinane…:(
Gdyby King Kong rzeczywiście istniał, to z pewnością zostałby uznany za gatunek krytycznie zagrożony wyginięciem. Przemawiają za tym następujące argumenty:
– King Kong byłby jedynym przedstawicielem swojego gatunku, co automatycznie czyniłoby go gatunkiem skrajnie nielicznym.
– Jako ogromna małpa, King Kong wymagałby dużego terytorium i specyficznych warunków do przetrwania. Znalezienie odpowiedniego środowiska byłoby trudne.
– Rozmiary King Konga utrudniałyby mu ukrywanie się i unikanie kłusowników czy innych zagrożeń. Byłby łatwym celem.
– Jako unikatowy okaz, mógłby stać się obiektem zainteresowania naukowców, kolekcjonerów czy ogrodów zoologicznych, co dodatkowo zagrażałoby jego bezpieczeństwu.
– Nie mógł przekazać genów dalej, gdyż był jedynym osobnikiem