W Cieniu Mokele-Mbembe
Nocna Przygoda
Kiedy słońce zaczęło chylić się ku horyzontowi, zespół zdecydował się rozbić obóz. Kolejna noc w dżungli miała być testem ich wytrzymałości i determinacji. Ogień płonął jasno, oświetlając twarze i otaczając ich ciepłem w tej dzikiej, niezbadanej krainie.
Gdy noc zaczęła zapadać, dżungla zaczęła żyć własnym życiem. Tysiące tajemniczych dźwięków niosło się przez powietrze, wypełniając ich umysły obrazami nieznanych istot i miejsc. Kim usiadła przy ognisku, jej oczy błyszczały w blasku płomieni.
„Opowiem wam historię,” zaczęła cicho, jej głos pełen był tajemnicy i emocji. „Historię o moich spotkaniach z Mokele-Mbembe. Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, wędrowałam z moją rodziną wzdłuż rzeki, kiedy nagle…”
„… zobaczyłam go. Mokele-Mbembe,” kontynuowała Kim, jej głos pełen był podziwu i zdumienia. „Stał na brzegu rzeki, ogromny i potężny, jak zrodzony z samych legend. Jego skóra była gładka jak jedwab, a oczy świeciły się jak drogocenne kamienie w mroku.”
Emily i John wsłuchiwali się w opowieść Kim z zapartym tchem. Ich wyobraźnia ożywała, malując w umysłach obraz tego niesamowitego stworzenia, które tak wiele lat było uznawane jedynie za legendę.
„Stałam tam, nie mogąc oderwać wzroku,” kontynuowała Kim. „Ale potem, nagle, zniknął. Jakby się rozpłynął, zostawiając po sobie jedynie ślady w mojej pamięci.”
Emily spojrzała na Kim z zainteresowaniem. „Ale czy jesteś pewna, że to był Mokele-Mbembe? Może to był jakiś inny gatunek?”
Kim skinęła głową. „Jestem pewna. Opowieści mojego plemienia, Baaka, mówią o tym stworzeniu od wielu pokoleń. To było Mokele-Mbembe, bez wątpienia.”
John przytaknął. „To pasuje do tego, co znaleźliśmy dzisiaj. Ślady, złamane drzewa… To wszystko zaczyna nabierać sensu.”
Nagle, z głębi dżungli, dobiegł tajemniczy dźwięk. Był to długi, niski pomruk, który wstrząsnął nimi do głębi. Ich serca zabiły szybciej, gdy przypomnieli sobie, że są w samym sercu niezbadanej dzikiej krainy, otoczeni tajemniczymi istotami.
„To zapewne Mokele-Mbembe,” szepnęła Emily, jej głos pełen emocji. „Jest tu z nami. Musimy go znaleźć…”
Kim spojrzała na nią z wyrazem uznania. „Tak. Jesteśmy na dobrej drodze, by odkryć tajemnicę tego miejsca i tego stworzenia. Ale musimy być ostrożni. Dżungla nie wybacza błędów.”
Zbliżając się do siebie, zgrupowanie poczuło, jak wokół nich dżungla zaczęła żyć własnym życiem. Niepokojące dźwięki nocnej aktywności wprawiły ich w stan czujności. John szybko wstał i podszedł do brzegu ogniska, trzymając w ręku swoją maczetę, gotowy do obrony. Emily i Kim również przyjęły stan gotowości, patrząc w ciemność z determinacją w oczach.
Wtedy, nagle, wśród gęstych liści, pojawiły się dwie pary oczu, świecące złotym blaskiem. W ciszy nocnej dżungli, ich blask był jak błyszczące diamenty. Zespół trzymał oddech, gdy niewidzialne stworzenia zbliżały się do ogniska, coraz bardziej zauważalne w świetle płomieni.
Nagle, zniknęły, a zespół usłyszał tylko ciche szmery oddalającego się wkrótce szumu liści. Emily wiedziała, że muszą być ostrożni, ale także zdeterminowani, by kontynuować swoją misję.
„To był on,” powiedziała cicho, jej głos niesiony przez nocny wiatr. „Mokele-Mbembe. Jesteśmy na właściwym tropie.”
„Tak,” odpowiedziała Kim, jej oczy lśniły w ciemności. „Dajmy mu czas. Dżungla odkrywa swoje sekrety powoli, ale jestem pewna, że wkrótce go odnajdziemy.”
John spojrzał na niebo, gdzie gwiazdy błyszczały jasno nad dżunglą. „Jutro zaczniemy od śladów,” powiedział stanowczo. „Znajdziemy go, Emily. Znajdziemy Mokele-Mbembe.”
Zespół wrócił do swoich namiotów, ale ich umysły pozostały przepełnione ekscytacją i nadzieją. Nocne dźwięki wciąż rozbrzmiewały w ich umysłach, obiecując kolejne przygody i niezwykłe odkrycia.
Gdy cienie nocy otoczyły ich, zasnęli z sercami przepełnionymi nadzieją na to, co przyniesie następny dzień. Dla Emily, Johna i Kim, przygoda dopiero się zaczynała…
Ciąg dalszy nastąpi…
Ciąg dalszy na stronie czwartej.
Aby do niej przejść, kliknij poniżej numer 4.
Takie opowiadania to ja lubię!
Gdyby Kongo nie było tak niebezpieczne, to historia Mokele-Mbembe mogłaby mieć duży potencjał turystyczny dla regionu. Zainteresowanie tą istotą mogłoby przyciągnąć turystów pragnących poznać lokalną legendę i odkryć piękno dorzecza Konga. Podobnie zresztą jak legenda Tarzana.
Jeśli musicie pisać Wielkimi literami, że aby przejść na kolejną stronę opowiadania trzeba kliknąć kolejny numer pod spodem, to czarna rozpacz ogarnia, kiedy człowiek uzmysłowi się jaki poziom reprezentuje skrolujące pokolenie. Kiedyś mawiało się, że szkoda atramentu albo pióra…