Nurkowanie z rekinami w Oslob
Rekiny wielorybie – piegowate giganty z Oslob
Jest takie miejsce na ziemi, gdzie człowiek spotyka giganta i pływają razem. Jest takie miejsce, gdzie gigant przypływa i spokojnie się pożywia. Oslob na wyspie Cebu (Filipiny) to nadmorska, niepozorna mieścina, której sens codziennego istnienia nadaje rekin. Jego fizjonomia i usposobienie, czyli niedające się przeoczyć wymiary oraz wyjątkowo łagodne podejście do życia bez trudu zapracowały na przydomek, wielorybi. Lenistwo związane z łatwym ucztowaniem tłumaczy w tym miejscu codzienne wizyty wielu przedstawicieli tych ogromnych entuzjastów krewetek, którzy każdego dnia ściągają do Oslob całe rzesze żądnych przygód turystów. W niecierpliwym, porannym oczekiwaniu na niecodzienne emocje ci poszukiwacze mocnych wrażeń chętnie nabijają kabzy tubylców, nabiłam i ja!
Nurkowanie z rekinami na Filipinach
Wypoczywaliśmy na przepięknej, filipińskiej wyspie o nazwie Malapascua, która kiedyś zapewne stanowić będzie odrębny temat na opowieść. Właśnie wracaliśmy do domu po dwutygodniowym wywczasie, kiedy nagle nienasycony mąż wpadł na pomysł, by „zahaczyć” jeszcze o jakąś wielką przygodę. Woda, nurkowanie plus rekin wielorybi (największa ryba świata) – dzieci oszalały! Pojechaliśmy!
Temat był trudny, gdyż w grę wchodziło wczesnoporanne wstawanie. Sprawa nieprosta szczególnie, gdy człowiek nie ma „wpisanego w DNA syndromu porannego ptaka”. Tak czy inaczej daliśmy radę i zanim zdążyłam się skrzywić, bladym świtem telepaliśmy się tuk tukiem do obranego niemalże chwilę wcześniej przez nas miejsca przeznaczenia.
Tam – przemiłe powitanie, pełna mobilizacja oraz bardzo sprawna organizacja całego przedsięwzięcia. Na początku oczywiście szkolenie – jak tu najwięcej doznać a nie zginąć! Potem rozdanie kapoków i kompletnego sprzętu do snorkellingu (nurkowanie z maską i fajką), a gdy nastała godzina zero pomknęliśmy śpiesznie do łodzi niczym Wikingowie na okręty i w morze! No dobrze… w zatokę właściwie.
Łódka, przewodnik, rekiny i my
Nieduża, pięcioosobowa łódka akurat dla nas i przewodnika. Krążymy wokół z wieloma innymi i głodnymi oczyma, wypatrujemy. Cisza, spokój, nic się nie dzieje. Nagle poruszenie. Są! Płyną! Całą grupą!
Wielkie, przeogromne wręcz stworzenia o kamiennoszarym ubarwieniu z zachwycającymi, białymi piegami na całym, olbrzymim niczym bezludna wyspa ciele. Cztery dorodne okazy ruszyły wolno, bardzo majestatycznie w naszym kierunku i jakby pewne swojej siły bez najmniejszych obaw zbliżyły się do nas dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Ten wielorybi spokój oraz bardzo flegmatyczny styl poruszania się pod powierzchnią wody, wywołały całkiem niezły zamęt na górze. Ktoś oszołomiony wydawał okrzyki w ekstremalnej ekscytacji, ktoś z niedowierzaniem zakrywał dłonią usta, a ktoś na ich widok całkowicie osłupiał. Jednak zdecydowana większość łapiąc ulotność chwili po prostu „trzaskała” zdjęcia.
Karmienie rekinów
Przewodnicy „zagęścili” swe ruchy – teraz dopiero zaczęła się dla nich prawdziwa praca – karmienie, karmienie i jeszcze raz karmienie. W jednej chwili tony krewetek wylały się do wody lub wprost do paszczy morskiego smakosza. Drobniutkie chmary bezbronnych, biednych, lecz jakże wyśmienitych skorupiaków w mgnieniu oka znikały w tej ogromnej otchłani wsysane jakby pod olbrzymim ciśnieniem. Tak, otwór gębowy rekina wielorybiego niewątpliwie robił wrażenie i myślę, że nie miałby żadnego problemu, by wchłonąć niczym krewetkę niejednego dorodnego mężczyznę.
Na spotkanie z rekinami
Wszystkie łodzie jak na komendę w jednej chwili opustoszały, gdy giganty troszkę już sobie podjadły. Turyści uzbroiwszy się w sprzęt do nurkowania na raz skoczyli do wody ku tak długo wyczekiwanej przygodzie. Wskoczyliśmy i my.
Dzieci wcale się nie bały, lecz ja pełna respektu dla tych żywych łodzi podwodnych trzymałam się jednak z daleka. Dzięki temu dostrzegłam coś, czego nigdy bym nie zobaczyła z perspektywy wijącej się wokół tych stworzeń pijawki. Tak właśnie nazwałam tych wszystkich, przepychających się wokół rekinów ludzi. Wzięłam tutaj pod uwagę zarówno proporcje ich ciał jak i zajadłość nurkujących, z jaką każdy z nich próbował się zbliżyć do tych spokojnych stworzeń. Jakby każdy chciał ich krwi! Każdy chciał ich dotknąć, każdy chciał być blisko, każdy chciał mieć „sweet focie”, by chwalić się potem swą nieprzeciętną odwagą przed znajomymi i rodziną.
Dystans i chwila refleksji
Żałosne, pomyślałam i coś przestało mi grać. Zanurzona w morskiej toni, urzeczona pięknem jej nietuzinkowych mieszkańców, powinnam być przecież szczęśliwa z tego spotkania niczym reszta kotłujących się w tym wirze ludzi. Dlaczego nie byłam?
Są powody – głupi my! Jakim prawem zakłócamy rytm życia tych rekinów? Jakim prawem je dokarmiamy, a co za tym idzie uzależniamy, a co za tym idzie upośledzamy? Tak nie można, to nie zabawa! A w końcu sam nasz dotyk – paskudny a nawet wręcz ohydny, bo tak natrętnie narzucany ze strony tych wszystkich, którzy tam pływają.
Patrzyłam i podziwiałam spokój tych stworzeń. Sama na ich miejscu raz a dobrze machnęłabym zdecydowanie ogonem, by namolnych ludzi przepędzić na zawsze.
Wytresowane rekiny…
One jednak znosiły to z pokorą, z taką swoistą godnością jakby chciały zapłacić za podany wcześniej posiłek, na który niestety zwyczajowo już przypływają. Ta nazbyt hojna wdzięczność ze strony rekina wielorybiego powinna być doceniona. Jednak nie jest zaskoczeniem, iż człowiek nie bardzo się sprawdza w takich sytuacjach. Jak zwykle bez namysłu bierze więcej niż powinien. Jak długo? Tego nie wie nikt. Jednak wiele igraszek z przyrodą już się na nas zemściło. Sami prowokujemy los, by te spokojne giganty jakimś przedziwnym a może nawet tragicznym sposobem z czasem otworzyły nam oczy.
Głupia ja, bo pojechałam, bo za to zapłaciłam. Co prawda nie dotykałam i problem dostrzegłam, ale czy to mnie rozgrzesza? Teraz piszę tylko ten tekst, by mądrzejszy zdecydował, czy w ogóle podążyć moim śladem? By mądrzejszy przemyślał jak potraktować piegowatego giganta, jeśli kiedyś dojdzie do ich spotkania w Oslob.
Leila
A ja tam chciałabym popływać z rekinami. Nie widzę w tym nic złego. Najwyrźniej rekiny też nie widzą, skoro przypływają codziennie i mają co jeść. Może sa leniuchami i tak wolą? Co w tym złego bo nie rozumiem?
czy rekin wieloryby to najwiekszy rekin
Wilczek, a nie masz przypadkiem napisane w artykule, że to największa ryba 😉
Rekin wielorybi to największy rekin i największa ryba wogóle jaka teraz żyje. Bo byly kiedyś jeszcze większe np. megalodon.
Ja też w sumie nie bardzo rozumiem w czym problem. Jakby rekinom było źle, to by nie przypływały. Precież nikt ich nie krzywdzi. Co inego jak ludzie zabijaja rekiny dla płetw na zupę i co innego chyba jak je karmia i robią sobei z nimi zdjęcia?
A ja rozumiem Leilę. To nie jest tak samo, że te rekiny sa uwięzione i tresowane jak w parkach rozrywki delfiny, orki czy lwy morskie. Ale i tak są w pewien sposób tresowane i uzalezniane dla naszej rozrywki. ale to na pewno nei to samo co uwięzione orki. Jednka rekiny jak im coś nie podpasuje to zawsze mogą obrócic się na płetwie i sobie odplynac. Podobnie jak wieloryby na Hawajach. Tam też pływają wkoło łodzi i nikt im krzywdy nie robi i one też nikomu nikomu nie robią krzywdy.
Takie zabawy to się trochę ocierają o bambinizm