Pieskie życie w Tokio
Mieszkam sobie w Tokio. Jakże to cudne i jakże dziwne zarazem miejsce na Ziemi! Dziwność ta przekłada się na wiele aspektów tutejszego, codziennego życia – czasem jest kłopotliwa, czasem zupełnie niezrozumiała, a czasem niezwykle urocza. Mam tu na myśli różne kwestie, gdyż w każdej przestrzeni tematycznej można tu znaleźć mniejsze lub większe odstępstwa od tak zwanej europejskiej, a nawet światowej normy.
Od kiedy tylko przyjechałam, to „połykam” przeróżne obserwacje bardzo zachłannie i wciąż nie mogę się najeść. Jedną z pierwszych, na której chciałabym się teraz skupić jest podejście Japończyków do swoich umiłowanych pupili, z którymi lubią się afiszować. Myślę tutaj o psach, bo to właśnie one wydają się być bardzo ważne w ich życiu. Dlaczego tak uważam? Odpowiedź jest prosta – nigdzie nie zaobserwowałam, aż tak wysublimowanego podejścia do tych zwierząt.
Osobiście uważam, że niełatwo jest posiadać psiaka w tak dużym i tak nadmiernie zaludnionym mieście. Warto zaznaczyć, że w sumie jest to wyzwanie zarówno dla właściciela jak i dla jego podopiecznego. Powodów jest wiele. Podstawowe – kupno / sprzedaż tych wrażliwych stworzeń, brak odpowiedniej przestrzeni na codzienny, psi wybieg, chroniczny brak czasu, na który cierpi znaczna część japońskiego narodu, a wreszcie rozczulające, lecz być może jednak zbyt ludzkie podejście właścicieli do swoich czworonogów.
Kupno / sprzedaż psa
W Tokio nie ma problemu, aby pójść do sklepu i kupić sobie szczeniaczka, niczym chleb w spożywczaku. Kudłaty, łaciaty czy „mięśniak” – wybierasz jak między bochenkiem żytnim, pszennym, a tym na miodzie. Dokładnie ta sama, bezproblemowa dostępność tylko, że psy od chleba różnią się tym, że żyją, są słodkie, lecz zazwyczaj bardzo słono tu kosztują.
Ich życiowy start w sklepowej klatce z pleksi z jednej strony nie jest znowu taki tragiczny – dają pić, dają jeść, jest ciepło, bezpiecznie i czysto. Jednak cóż to wszystko znaczy, gdy tuż po oderwaniu od matki kontakt tego zwierzęcia z człowiekiem, to sprawa nadrzędna i niecierpiąca zwłoki? Widziałam je „płaczące” i żałośnie drapiące w szybkę za każdym razem, gdy tylko kogoś zobaczą. W ich oczach jest smutek, ale i szczenięca nadzieja na to, że ktoś je w końcu przygarnie.
Przestrzeń a raczej jej brak
A gdy w końcu do tego dojdzie, to w Tokio nie jest tak, że po prostu ma się psa. Bo gdy w końcu do tego dojdzie, to powiększa się japońska rodzina. Wiadomo, wówczas jest szał! Nie wiem, czyj większy – pupila, czy pana? W tym niekończącym się entuzjazmie pomieszanym jak dla mnie z dziwnie pojętą troską, zawsze razem gdzieś chętnie by się przespacerowało. Gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie? No, bo tutaj i to z psem? Odpowiedź jest krótka – ciężko!
Tokijska, zielona przestrzeń do psich pląsów, zabaw i innych też spraw to coś, co tu nie istnieje. Chodzi o teren pod wybieg, by czworonóg się zwyczajnie wyhasał. Nie często, choćby nawet od święta, bo o codziennym puszczaniu luzem i na żywioł, nawet nie wolno tu pomyśleć.
Na ulicach Tokio pies raczej się nie wypróżnia – takie potrzeby jak na dobrego „obywatela” przystało załatwia w zaciszu domowym. Jeśli jednak coś się publicznie przytrafi, to nie jest możliwe, by to coś pozostało w tej przestrzeni publicznej choćby nawet przez chwilę. Ktoś by powiedział – też mi nowina, w Polsce po psach od dawna się sprząta!
Jest jednak w tym wszystkim drobna różnica, gdyż w Tokio z ulic usuwa się też ”jedynkę”! Stałam jak wryta, wybałuszając swe wielkie jak pięć złotych oczy! Patrzyłam, jak kobieta usuwa energicznie z chodnika czymś w rodzaju jednorazowej pieluszki, siuśki po swoim pupilu. Najpierw zlała je wodą, a potem osuszała nią beton. Podziw, niedowierzanie i jeden wielki szok!
Brak czasu
Psi biznes w Tokio wspaniale się kręci, bo kręci się też psia sprzedaż. Kwitnie, więc psia opieka medyczna i estetyczna, robi się także biznes w odzieży i całej psiej galanterii. Pieniądze wpadają psim opiekunom i dobrze prosperują tu psie hotele, które niesamowicie się przydają, tak bardzo zajętym opiekunom. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie one wprawiają w niemały stres każdego pozostawionego tam czworonożnego delikwenta.
To miejsca przepełnione tęsknotą, markotnymi minami zwierzaków, jazgotem i drgawkami wywołanymi nagłym niepokojem o przyszłość. Psy źle znoszą rozłąki, a pobyt w hotelu to dla nich smutne a nawet traumatyczne przeżycie. Niby nikt tam nie robi im krzywdy – dbają, a pan przecież nie porzuca. Psiemu sercu nikt nie wytłumaczy, że to tylko chwilowa przerwa w kontakcie i codziennej dawce miłości. Pan pojechał, pan wróci, a pies swoje wycierpi i bardzo to zawsze przeżyje – jedne śpią, drugie się trzęsą, trzecie żałośnie szczekają, a kolejne po prostu nerwowo się kręcą, jak w jakimś obłędzie. Wszystkie, czekają.
Czy to pies, czy człowiek?
Skoro właściwie psy w Tokio nie biegają gdzie popadnie. Skoro z rzadka się na zewnątrz wypróżniają, a względem nich zostały zastosowane przeróżne, nietuzinkowe rozwiązania, które nieco oddaliły je od zwierząt, a przybliżyły na podstawie wyrobionych przyzwyczajeń do człowieka, to przechadzając się czasem po ulicach, widzę w nich raczej małe dzieci niż kudłate, psowate ssaki. Choć osobiście jestem wielką entuzjastką tych czworonogów i nie mam żadnego problemu z ich rozpieszczaniem (są tego warte), to jednak zajęło mi troszkę czasu zanim zdołałam się przyzwyczaić do panujących w tym temacie i w tym mieście zwyczajów.
Kolejny szok, jak na moją głowę… czy ktoś w ogóle pomyślał, że wózek typu gondola (co prawda miniaturowa), to tutaj bardzo popularny zwierzęcy wehikuł? W Polsce nie do wiary – przynajmniej ja nie widziałam, ale w Tokio psy zbyt często nie stąpają, bo są nierzadko wożone. W takim psim pojeździe czworonóg może odpocząć i schronić się w cieniu letnią porą roku przed namolnym słońcem. Patrzyłam na nie i wiecie, co? One to nawet lubią! Mogą pospać, mogą sobie popatrzeć, nie są uwiązane i nikt ich za szyję nie ciągnie, nie męczą się a człowiek dumnie i radośnie pcha i wciąż pcha ten wózek!
Sklepy z odzieżą dla psów
W Tokio bardzo popularne są psie sklepy odzieżowe a na ulicach, zwłaszcza w okresie zimowym są wożone a czasem chodzą modne pieseczki w super kurteczkach i ciepłych spodenkach. Dzisiaj, to w sumie nie jest aż takie dziwaczne – Polskę też dopadło to zjawisko, ale co powiecie na ciuszki dla psa i Pana? Ta sama firma i ten sam styl. Te same blezerki, te same kurteczki w modnym odcieniu i gustownym kroju- jeden i drugi niczym bliźnięta, na wspólnym spacerze.
Tak, pies w Tokio to wielka sprawa i nie dla wszystkich, a dla wybranych. Główny powód – pieniądze. Pies w Tokio jest dla bogatych – sam jego zakup, lekarze, hotele, wszelakie gadżety – by było mu dobrze, by świetnie się czuł i uroczo wyglądał, to niewątpliwie wybory i problemy tych, co z kasą nie są tu na bakier.
Czy psy wpisują się w rytm tego miasta i w charakter jego mieszkańców? Cóż, na pewno bardzo starają się dopasować. Być może podejście do spaceru i wypróżniania, to tylko kwestia przyzwyczajenia. Być może modne ubranka wcale aż tak nie krępują im ruchów, jak mi się to wydaje.
Nie mogą biegać, nie powinny szczekać – pewnie to też nie jest problem. Tokio umiejętnie zatarło granicę normalnego podejścia właściciela do psa i jak w wielu innych dziedzinach, wyznaczyło swoje własne trendy. Na swoje potrzeby stworzyło iluzję pomiędzy komfortem a męką. Umiejętnie zagłuszając wszelkie psie instynkty odebrało nawet możliwość balansu pomiędzy tym, co sztuczne a co naturalne. Pieskie życie w Tokio na pierwszy rzut oka wydaje się być królewskie, ale wciąż nie mam do końca pewności, czy takim naprawdę jest?
Leila
Polecamy
- Najmądrzejsze rasy psów – TOP 100
- Inteligencja psów
- Agresywne rasy psów
- Najstarsze psy – Top 10
- Najdłużej żyjące rasy psów – TOP 10
- Pies domowy
- Rasy psów – opisy i charakterystyka
- Psowate
- Rasy kotów – opisy i charakterystyka
- Zwierzęta domowe
Strasznie dziwne – ludzie stawiają psy czy koty na piedestale, wydają na nie krocie ale innemu człowiekowi to złotówki pożałują.