Święty Mikołaj i Renifery
Renifery Świętego Mikołaja – historia pełna magii, marketingu i odrobiny zamieszania :)
Renifery, kominy i magia: Jak Mikołaj ogarnia święta?
Za oknem zima, śnieg bajecznie pokrywa chodniki jak cukier puder świeżo upieczone pierniki, a mroźne powietrze niesie delikatny dźwięk dzwonków. W oddali można dostrzec coś niezwykłego – to Święty Mikołaj szykuje się do swojej największej misji w roku! Renifery już grzeją kopyta, elfy kończą pakowanie prezentów, a gdzieś tam Rudolf poleruje swój czerwony nos, żeby dobrze świecił w ciemności. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, skąd wzięła się ta niezwykła tradycja? Dlaczego sanie, dlaczego renifery, i jak to wszystko działa? Historia Mikołaja to pełna magii opowieść o literackich inspiracjach, sprytnych pomysłach marketingowych i świątecznym duchu, który przetrwał wieki. Zapnijcie pasy – wsiadamy do sań i lecimy, by odkryć, jak to wszystko się zaczęło!
Początki: kiedy Święty Mikołaj był tylko biskupem
Legenda o Świętym Mikołaju zaczyna się w IV wieku, kiedy biskup Mikołaj z Miry zasłynął swoją dobrocią i hojnością. Z czasem stał się świętym patronem dzieci, biednych i marynarzy. Ale zanim trafił do naszych serc jako wesoły staruszek w czerwonym stroju, przeszedł nie lada metamorfozę.
W XVI wieku reformacja zmieniła świąteczne tradycje w Europie. Kult świętych uznano za „niebiblijny”, a Boże Narodzenie zyskało nowy wymiar. W niektórych krajach próbowano nawet zakazać obchodów świąt, ale ludzie szybko znaleźli sposób na ominięcie tych restrykcji (parafrazując Iana Malcolma z Parku Jurajskiego – ludzie zawsze znajdą sposób). W Holandii Święty Mikołaj (Sinterklaas) przekształcił się w bardziej świecką postać. Gdy holenderscy emigranci przybyli do Ameryki, zabrali go ze sobą, a tam zaczęła się prawdziwa magia.
Boże Narodzenie: od buntu do rodzinnej tradycji
W XIX-wiecznej Ameryce święta były raczej czasem hucznych zabaw niż rodzinnych spotkań. Grupy robotników urządzały sobie „grudniowe rozrywki” – tańce, hulanki i swawole. Aby przywrócić świętom porządek, nowojorska elita zaczęła promować obraz Bożego Narodzenia jako spokojnego święta rodzinnego. W tej roli idealnie sprawdził się Święty Mikołaj, który wprowadził atmosferę ciepła i dobroci.
Renifery wjeżdżają na scenę
Przeskoczmy do roku 1823, kiedy Clement Clarke Moore napisał wiersz „A Visit from St. Nicholas”. To właśnie w nim po raz pierwszy pojawia się zaprzęg ośmiu reniferów. Dasher, Dancer, Prancer, Vixen, Comet, Cupid, Donder i Blitzen – te imiona z miejsca podbiły serca czytelników. Renifery Świętego Mikołaja to kluczowy element bożonarodzeniowej tradycji. Zwykle wymienia się dziewięć reniferów: Kometka, Amorka, Tancerza, Pyszałka, Błyskawicznego, Fircyka, Złośnika, Profesorka oraz najbardziej znanego – Rudolfa Czerwononosego, ale o nim za chwilę.
Co z tym Rudolfem?
Cóż, ten wyjątkowy renifer dołączył do zaprzęgu dopiero w 1939 roku, kiedy Robert L. May stworzył jego historię dla domu towarowego Montgomery Ward. Rudolf z czerwonym, świecącym nosem miał pomagać Mikołajowi w trudnych warunkach pogodowych – oświetlał drogę. A nos? Podobno to efekt „magicznej bioluminescencji”. Brzmi skomplikowanie, ale kto powiedział, że magia musi być prosta?
A co z ich magicznymi zdolnościami?
Jak głosi legenda, renifery Mikołaja latają dzięki specjalnemu magicznemu pyłowi, który dostają na stacji tankowania na Biegunie Północnym, ale to przecież wie każde dziecko, wie, prawda :)?. Tradycja mówi też, że są niezwykle inteligentne i uwielbiają marchewki oraz inne smakołyki zostawiane przez dzieci. Może właśnie dlatego tak chętnie wyruszają na tę wyjątkową świąteczną misję?
Święty Mikołaj i Renifery na usługach marketingu
W latach 30. XX wieku Coca-Cola postanowiła wykorzystać Świętego Mikołaja w swojej zimowej kampanii reklamowej, cóż Cola zimą nie bardzo się sprzedawała. Zadanie stworzenia jego wizerunku powierzono ilustratorowi Haddonowi Sundblomowi. Ten z lenistwa, czy nie (tego już nie rozstrzygniemy) postanowił nie szukać zbyt daleko i wzorował Mikołaja na swoim przyjacielu, Lou Prentissie, emerytowanym sprzedawcy. Efekt? Pulchny, rubaszny staruszek z białą brodą, rumianymi policzkami i nieodłącznym uśmiechem.
Ale na tym nie koniec! Sundblom namalował również Panią Mikołajową, inspirując się… własną żoną. Daleko rzeczywiście nie szukał, cóż, Internetu wówczas nie było 🙂 Tak oto do historii dołączyła pierwsza dama świąt, która dba o to, by Mikołaj zawsze miał ciepły kubek kakao i zapas ciastek.
Święty Mikołaj w czerwono-białym stroju szybko stał się ikoną świąt. A co z reniferami? Chociaż Coca-Cola ich nie wymyśliła, to reklamy utrwaliły wizerunek Mikołaja podróżującego saniami ciągniętymi przez zaprzęg tych zwierząt.
Nie zapominajmy o Rudolfie! Czerwony nos idealnie komponował się z butelką Coli, a renifery dostały swoje miejsce na świątecznych dekoracjach. Coca-Cola sprawiła, że Boże Narodzenie stało się świętem komercyjnym na globalną skalę, a renifery? celebrytami marketingu.
Dlaczego renifery, a nie osły?
Renifery to zwierzęta o niesamowitych zdolnościach przystosowawczych. Zamieszkują Arktykę i obszary subarktyczne, gdzie śnieg i mróz są na porządku dziennym. Potrafią widzieć w ultrafiolecie (czego my, ludzie, nie potrafimy), co pomaga im odnajdywać porosty pod śniegiem. Ich kopyta zmieniają kształt w zależności od pory roku – latem są bardziej miękkie, a zimą twardsze, by mogły przebijać się przez lód. No i są szybkie – biegną z prędkością do 80 km/h, co sprawia, że są idealnym zaprzęgiem dla Świętego Mikołaja. Nie latają co prawda, ale hej – magia świąt wszystko załatwi!
O reniferach i ich kuzynach karibu poczytacie sobie więcej w wolnej chwili tutaj: Renifery i Karibu, a teraz pędzimy dalej 🙂
I tak narodziła się magia…
Święty Mikołaj, jego sanie i renifery to dziś symbol magii i radości, które towarzyszą nam co roku. To mieszanka literatury, folkloru, sprytu marketingowego i ludzkiej potrzeby celebrowania. A kiedy usłyszysz dzwonki na niebie, pamiętaj: to znak, że magia świąt jest wciąż żywa – dzięki Mikołajowi, jego reniferom i… odrobinie kreatywności.
Czy renifery Świętego Mikołaja istnieją?
Magiczne renifery pozostają w sferze wyobraźni, ale prawdziwe zwierzęta są nie mniej niesamowite. Ich zdolności przetrwania w ekstremalnych warunkach są dowodem na to, że natura potrafi stworzyć prawdziwy cud. A czy Rudolf z czerwonym nosem mógłby istnieć? Może nie dzisiaj, ale kto wie, co przyniesie przyszłość… Jakaś drobna modyfikacja DNA i voilà 🙂
Kiedy więc usłyszysz dzwoneczki i zobaczysz na niebie cień sań, pamiętaj: magia świąt i kreatywność ludzi sprawiły, że renifery Świętego Mikołaja są z nami od pokoleń. I oby tak zostało!
Małe uzupełnienie 🙂
A co z Laponią?
Oj, no tak, zapomnieliśmy o jednym drobiazgu – gdzie właściwie mieszka Święty Mikołaj? W końcu taki zapracowany człowiek musi gdzieś parkować sanie i odpoczywać po maratonie świątecznym! Wersji jest kilka, ale najbardziej popularna mówi, że jego dom znajduje się w… Laponii, a dokładniej w Rovaniemi w Finlandii.
Legenda o lapońskim domu Mikołaja zyskała popularność w latach 50. XX wieku, kiedy Eleanor Roosevelt, żona prezydenta USA, odwiedziła tamtejszą wioskę. Od tamtej pory Laponia zyskała status oficjalnej siedziby Świętego Mikołaja. Dziś można tam odwiedzić jego wioskę, wysłać list z prawdziwej poczty Mikołaja (z magicznym stempelkiem!) i nawet spotkać samego brodacza.
A co z biegunem?
Tu znowu mamy dwa obozy: niektórzy uważają, że Mikołaj mieszka na biegunie północnym, bo tam najbliżej do reniferów i zimy przez cały rok. Ale biegun południowy? No cóż, niech pingwiny zajmą się swoją magią – tam reniferom byłoby raczej niewygodnie!
Jeśli więc kiedyś znajdziesz się w Laponii i zobaczysz Mikołaja, pamiętaj: to miejsce naprawdę istnieje i jest jednym z tych, gdzie magia świąt trwa cały rok!
A skąd te prezenty?
O właśnie! Jak mogliśmy zapomnieć o najważniejszym elemencie świątecznego zamieszania – prezentach! Tradycja obdarowywania się pod choinką ma korzenie zarówno religijne, jak i czysto praktyczne.
Mikołajowa fabryka cudów
Zacznijmy od tego, skąd Święty Mikołaj ma te wszystkie prezenty. Czy to magia? A może gigantyczna fabryka, gdzie elfy pracują przez cały rok? Dokładnie tak! Według legend, Mikołaj posiada w swojej siedzibie na Północy warsztat, w którym elfy – mali, ale bardzo zdolni pomocnicy – konstruują zabawki i pakują je w błyszczący papier. To tam tworzy się ten cały świąteczny asortyment, od drewnianych koników po najnowsze elektroniczne gadżety.
Ale zaraz, skąd materiały?
Niektórzy mówią, że elfy mają umowę z recyklerami z całego świata – bo przecież nawet Święty Mikołaj dba o ekologię ;)! Nie, no, prezenty z recyklingu, hmm…?
Dlaczego w ogóle prezenty?
Tradycja dawania prezentów sięga czasów biskupa Mikołaja z Miry (tak, tego samego, który jest pierwowzorem Świętego Mikołaja). Był on znany z tego, że pomagał potrzebującym, często anonimowo. Legenda głosi, że wrzucił sakiewkę z pieniędzmi przez komin pewnej biednej rodziny, co stało się inspiracją do wręczania prezentów.
W XVIII i XIX wieku zwyczaj ten ewoluował w bardziej rodzinny rytuał – prezenty zaczęły pojawiać się nie tylko od Mikołaja, ale także od bliskich. No i pod choinką! Samo drzewko, pierwotnie pogański symbol, w chrześcijaństwie stało się symbolem życia i odrodzenia, a umieszczanie pod nim prezentów szybko przyjęło się jako sposób na podkreślenie świątecznej radości.
A dlaczego w nocy?
Bo Święty Mikołaj działa po cichu! Zgodnie z legendą, ma tylko jedną noc na dostarczenie prezentów dzieciom na całym świecie. I tu pojawia się magia – sanie, renifery i czasoprzestrzeń, które umożliwiają mu tę niesamowitą logistykę. To także tłumaczy, dlaczego prezenty znajdujemy pod choinką dopiero rano. No, chyba że ktoś podgląda, ale Mikołaj to wybitny ekspert w byciu niezauważonym.
A co z prezentami od rodziny?
Z czasem tradycja obdarowywania się rozwinęła się w coś bardziej uniwersalnego – prezenty zaczęły być symbolem wdzięczności i miłości. Współcześnie, pod choinką lądują zarówno te od Świętego Mikołaja, jak i te wzajemne od bliskich, często pięknie zapakowane i podpisane. To taki świąteczny miks dawnych tradycji z nowoczesnością!
No i co, magia świąt staje się coraz bardziej zrozumiała, prawda? A to jeszcze nie koniec – bo jak wiadomo, święta mają tyle tajemnic, że można je odkrywać bez końca!
A teraz Q&A na temat Świąt, Mikołaja, prezentów i reniferów 🙂
Dlaczego Mikołaj wchodzi przez komin?
To pytanie nurtuje niejedno dziecko – i dorosłego! No bo umówmy się, nie każda tradycja na pierwszy rzut oka ma sens – widzimy grubego Mikołaja i on wciska się przez komin? Jak to? Wyobraźcie sobie: Mikołaj ląduje saniami na dachu, a tu drzwi zamknięte, alarmy włączone, dzwonek nie działa, bo przecież noc! Co robić? Komin wydaje się najprostszym rozwiązaniem, prawda? Ta tradycja ma jednak głębsze korzenie. W kulturach ludowych komin był często symbolem przejścia między światem zewnętrznym a domowym ogniskiem. Dawniej wierzono, że dobre duchy, a nawet wróżki, mogły wchodzić do domów właśnie przez komin, przynosząc szczęście lub – jak w przypadku Mikołaja – prezenty. A że w XIX wieku wyobrażano sobie Mikołaja jako dość zwinnego gościa, to przeciskanie się przez komin stało się naturalnym wyborem!
Co z tymi ciasteczkami i mlekiem?
O tak, słynny świąteczny „fuel stop” czyli uzupełnianie energii (hmm, zabrzmiało, jakby Mikołaj i renifery były „elektrykami” ;)! Zwyczaj zostawiania ciastek i mleka dla Mikołaja (a w niektórych krajach także marchewki dla reniferów) pochodzi z Ameryki i stał się popularny w XX wieku. Czy to tylko gest grzeczności? Być może, ale dzieci, które dbają o to, by Mikołaj miał energię na dalszą podróż, na pewno znajdują większe prezenty! I tu drobna ciekawostka – w Holandii zostawia się Mikołajowi trochę… whisky. Na chłodne noce jak znalazł!
A co, jak ktoś nie ma komina?
No właśnie, a co z mieszkańcami bloków czy domów bez kominków? Bez obaw! Mikołaj jest bardzo elastyczny. Potrafi korzystać z magicznych kluczy, które pasują do każdego zamka. A tam, gdzie drzwi się nie otworzą, zawsze znajdzie inne wejście – okno, wentylację… Magia świąt nie zna granic! No chyba, że zamontowaliście sobie na całym dachu panele fotowoltaiczne, to wtedy klops 😉
Renifery a GPS?
A czy zastanawialiście się, jak Mikołaj trafia do każdego domu? Oczywiście, jego renifery są doskonałe w nawigacji, ale w dobie niesamowitych technologii, kto wie – może mają w saniach zamontowany GPS? Albo korzystają z map magicznie aktualizowanych przez Google elfy? Mikołaj zawsze jest na czasie, a renifery podobno mają wrodzony talent do omijania korków na niebie.
Jak Mikołaj radzi sobie z logistyką?
Jedna noc, miliardy dzieci, tysiące kilometrów do pokonania – to brzmi jak koszmar każdego logistyka. Ale nie dla Mikołaja! On ma kilka asów w rękawie:
- Strefy czasowe – Zaczyna swoją trasę na wschodzie, gdzie Wigilia przychodzi najwcześniej, i powoli przesuwa się na zachód. Dzięki temu ma więcej czasu, niż mogłoby się wydawać. Ale każde dziecko to wie, jeśli czytało (oglądało) „W 80 dni dookoła świata”, że należy podróżować ze wschodu na zachód a nie odwrotnie 😉
- Renifery turbo – Nie dość, że latają, to jeszcze osiągają zawrotne prędkości. W końcu 80 km/h na ziemi to nic w porównaniu z ich osiągami w powietrzu – magia dodaje im skrzydeł!
- Elfy i Big Data – W magicznej fabryce w Laponii elfy korzystają z najbardziej zaawansowanych technologii. Śledzą listy grzecznych i niegrzecznych dzieci, optymalizują trasy i pakują prezenty z precyzją najlepszych robotów.
- Kieszeń wielowymiarowa – Nie da się ukryć, że Mikołaj ma dostęp do technologii rodem z science fiction. Jego worek prezentów jest nieco większy wewnątrz niż na zewnątrz – trochę jak TARDIS.
- Komunikacja z reniferami – W zaprzęgu panuje idealna harmonia. Jeden gwizd Mikołaja i cały zespół działa jak dobrze naoliwiona maszyna, z Rudolfem na czele jako nawigatorem.
- Magia – Bo czasami nawet najdoskonalszy plan potrzebuje odrobiny czarów, prawda?
- Mikołaj i Paczkomat. Nie wiemy, czy wiecie, ale chodzą słuchy, że Mikołaj otwarty jest na nowe formy dostawy prezentów. Wykorzystuje do tego Paczkomaty 🙂
Dla Redakcji DinoAnimals także najlepsze życzenie. Wspaniałych Świąt i prezentów :)!
Fajny artykuł, nie znałem historii o Mikołaju i reniferach. Dla Was też Wesołych Świąt!