Japonia – zakupy „ordinary” i o tym, że też są trochę „odjechane”
Wcześniej było „exclusive”, więc teraz dla równowagi czas na tzw. „ordinary”. Tutaj rozczarowanie – myli się ten, kto myśli, że można w końcu z ulgą odetchnąć od wcześniej opisanej bufonady. Jestem sobie zwykłym człowiekiem, dlatego częściej bywam w miejscach przeznaczonych na zakupy dla zwykłych ludzi a do wcześniej opisanych „domów wariatów” zaglądam tylko okazyjnie. Kupując jednak w zwykłych sklepach w Tokio, zarówno tych odzieżowych, jak i gospodarstwa domowego a nawet spożywczych, nie można przeoczyć pewnych spraw dziwnych tak, jak ten cały tutaj świat.
![](https://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2019/11/Japonia-20.jpg)
Przymierzalnia
Jak już sobie pooglądasz no i coś wybierzesz, to zawsze do niej trafiasz. Pomyślicie pewnie, co też można ciekawego napisać o miejscu tak banalnym, jak sklepowa przymierzalnia i co też takiego dziwnego może się wydarzyć, gdy zwyczajowo zechcesz z niej skorzystać? Co też takiego innego dzieje się w Tokio za tzw. sklepową kotarą? Oj, dzieje się, dzieje! Pewnego razu coś wybrałam, więc zapragnęłam się w to próbnie przyodziać, no i się „zderzyłam”.
Pierwszym szokiem, tuż przed wejściem do przymierzalni był instruktaż sklepowego asystenta, który natychmiast odbiera od ciebie wszystko, co trzymasz w garści i odwiesza to w miejscu przeznaczenia twej przymiarki.
Zasada numer jeden – bez względu na to, co przymierzasz i nie ważne – spodnie, czy bluzka musisz ściągnąć obuwie przed wkroczeniem w to ustronne miejsce. Czy pod nogami twardawy kafelek, czy mięciutka wykładzinka, to chcąc się dostać do środka, wyskakujesz z buta. Nie ma rady – pilnują, dlatego swe trzewiki zostawiasz przed wejściem.
![](https://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2019/11/Japonia-28.jpg)
Zapytasz może – co, gdy człowiek na przykład mierzy garnitur i chce się zobaczyć w „pełnej zbroi” tzn. w butach, a nie tylko w skarpetach? Tutaj powiem „spoko”, przymierzalnie Tokio są na to gotowe. Sklepowe, próbne buty – oto całe rozwiązanie. Ustawione grzecznie, rzędem czekają na klienta, stojąc u wrót sklepowych „próbnych kanciap”. Damskie, męskie, do wyboru, do koloru można z nich swobodnie korzystać. O co chodzi? Nieśmigane po ulicach, dają pożądaną czystość sklepowej nawierzchni i jeśli przyszedłeś w trampkach, a chcesz mierzyć coś eleganckiego, to możesz założyć odpowiednie obuwie i zobaczyć, jak wybrane wdzianko prezentuje się na tobie dosłownie w pełnej krasie.
Zasada numer dwa – jeśli zamierzasz przymierzyć koszulę, bluzę, czy sukienkę, a twe oblicze spowija makijaż, to musowo dostajesz worek. Jednorazowy, biały, wykonany z flizeliny. Masz go założyć na swą łepetynkę, po to by przy nakładaniu czy ściąganiu sklepowego ubrania nie pobrudzić go całą tęczą nałożonych na swe oblicze mazideł. Co prawda klient, a raczej w tym przypadku bardziej klientka musi sobie zadać troszkę trudu, ale dzięki temu towar jest zawsze czysty i kolejna osoba może przymierzyć go bez większych oporów.
![](https://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2019/11/Japonia-7.jpg)
Pakowanie
Japończycy mają fioła na punkcie wielu rzeczy, a pakowanie/opakowania są tutaj w samej czołówce. Dla zobrazowania sytuacji, podam przykłady.
Kupiłam sobie gumkę – zwykłą, czarną do włosów. Nie mogłam później uwierzyć, że więcej czasu zajęło mi jej odpakowanie, niż mój powrót po jej zakupie do domu. Wyglądało to mniej więcej tak – gumka w zaklejonej folii, folia w zaciągniętym woreczku, woreczek w pudełeczku – wstążeczka. A to wszystko w małej, papierowej siateczce, która (jak zawsze tutaj siateczki) ma razem sklejone rączki. Rączki są chyba sklejone po to, by nic z tej siateczki nie wypadło lub też, by nikt wścibski na ulicy do niej przypadkiem nie zajrzał. W takiej sytuacji jakoś tak się mi zdarza, że nigdy nie mogę znaleźć nożyczek, gdy są mi „na gwałt” potrzebne. Jestem raczej niecierpliwa, więc zawsze tracę zdrowie, by te rączki rozłączyć – nigdy nie chcą od razu odpuścić i muszę się zdrowo z tą stawiającą ten silny opór siatką naszarpać, żeby je rozdzielić.
Ostatnio coś mi strzeliło do głowy i kupiłam sobie nowe kieliszki do czerwonego wina. Były dwa, w kartonie. Przy kasie zostały wyjęte – musiałam je obejrzeć i potwierdzić, że widzę, że są całe, że je nadal chcę. Pani obwinęła grubą folią ich nóżki (dlaczego tylko nóżki?) i włożyła z powrotem do kartonu. Karton zakleiła i znów owinęła grubą folią, następnie wylądowały w papierowej torbie, a że akurat padał deszcz, to na papierową torbę pani nałożyła folię i oczywiście zakleiła rączki. Zanim zdążyłam odejść od kasy, pani zauważyła, że mam też inne „obce”, papierowe torby – uznała, że nie mogą moknąć i też starannie zabezpieczyła mi je folią przed padającym na zewnątrz deszczem.
![](https://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2019/11/Japonia-22.jpg)
Zapewne to wszystko jest mniej lub bardziej miłe, bo mniej lub bardziej uciążliwe i mniej lub bardziej pożyteczne. Tak, czy inaczej chyba nikt nie zaprzeczy, że mniej lub bardziej, ale jest to troszkę „wariatkowo”.
„Wariatkowo” nie występuje tutaj tylko w tekstyliach i w szkle, bo występuje też i w „spożywce”.
Czy wiecie, że tutaj łatwiej kupić jednego zapakowanego ziemniaka, buraka, marchewkę czy jabłko, niż cokolwiek z tych rzeczy na wagę (szczerze, to jeszcze nigdzie nie widziałam tutaj wagi)? A kto widział do kupienia jedną, misternie zapakowaną truskawkę lub też kromkę chleba? Widziałam i wciąż to widuję, na własne oczy – jedna kromka chleba, a trzy to już notorycznie i bez łaski.
![](https://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2019/11/Japonia-25.jpg)
Płatność
Długo obserwowałam i wyszło mi na to, że każde finalizowanie transakcji w tutejszych sklepach to bardzo poważna sprawa. Obsługa jest zawsze niezmiernie wdzięczna za dokonanie zakupów i wcale się z tą wdzięcznością nie kryje. Wyraża ją zarówno w słowach jak i w gestach mowy ciała, do których zaliczyć można wspomniane już przeze mnie wcześniej liczne skłony i pokłony.
Przyznam się bez bicia, że na samym początku mej bytności w Tokio miałam przez jedną, krótką chwilę drobny problem z tym podniosłym procesem, jakim jest zapłata. Otóż drogą wieloletniego przyzwyczajenia, regulując swoje rachunki za dokonane zakupy w tutejszych sklepach zawsze chciałam podać, a czasem nawet próbowałam usilnie (ze znaczącym naciskiem na „usilnie”) podać swą kartę wprost do rąk sprzedawcy. Wpychałam ją, bo wydawało mi się to naturalnym procesem płatniczym.
![](https://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2019/11/Japonia-19.jpg)
Takie zachowanie spotkało się jednak z subtelnym wyrażeniem pewnego rodzaju dezaprobaty w wyniku której, pokazano mi tackę! Nieduża, prostokątna, wyłożona gumą z uniemożliwiającymi bezwładny ruch leżącego na nich przedmiotu, drobniutkimi wypustkami. Oto miejsce spoczynku karty – niby drobiazg, a jednak! Z powrotem karta przechodzi tę samą drogę, lub jest podawana kupującemu wraz z rachunkiem. Proces ten odbywa się zawsze oburącz z licznymi podziękowaniami i pokłonami głową.
Przykłady tych handlowych dziwności mogłyby mi się sypać niczym ziarno z dziurawego wora, lecz nie można przecież w nieskończoność siedzieć tylko w sklepach. Wcześniej, czy później trzeba będzie wyjść na ulicę, a ulice Tokio to prawdziwa dżungla rozmaitości i wszelkich dziwności. Chcesz poczytać? Bardzo cię zachęcam i już teraz zapraszam na kolejną część z serii „Japonia – dziwny jest ten świat”. Niebawem poruszę temat pod tytułem „Ulica – zasady tokijskiej dżungli”.
Leila
![](https://dinoanimals.pl/wp-content/uploads/2019/11/Japonia-21.jpg)
Wchodzę na tę stronę, by poczytać o świecie przyrody, a nie zakupach. Ten artykuł pasuje do stron w rodzaju „pudelek”. Zamiast o zasadach tokijskiej dżungli, proszę napisać coś na temat fauny i flory.
Rzeczywiście nie do końca tematyka tego artykułu jest zbieżna z głównym nurtem DA, niemniej w serwisie mamy kilka tysięcy artykułów na temat świata zwierząt, więc z pewnością jest wiele tematów o których można poczytać.
Kilka słów wyjaśnienia, dlaczego taki artykuł się tutaj pojawił. Otóż jakiś czas temu uruchomiliśmy dział podróże, w którym przedstawiamy ciekawe miejsca na Ziemi przez pryzmat fauny i flory. Siłą rzeczy podróże kojarzą się z odkrywaniem piękna przyrody ale i dokonań człowieka. Ponieważ Leila sporo podróżuje i jest baczną obserwatorką nie tylko świata zwierząt i roślin ale i człowieka, postanowiliśmy zamieścić kilka artykułów na temat jej doświadczeń i obserwacji Japonii, w której mieszka obecnie. Człowiek, to także cześć przyrody i być może część osób będzie taką tematyka zainteresowana. Artykułów o takiej tematyce będzie najwyżej kilka, co stanowi promil pośród wszystkich, które przyrody dotyczą bezpośrednio. Jeśli kogoś taki temat nie interesuje, po prostu wystarczy go pominąć, a dla innych czytelników stanowią po prostu urozmaicenie (poszerzenie) tematyki. W każdym razie, już dziś po południu zapraszamy na nowy artykuł, w 100% dotyczący świata zwierząt 🙂