Jeśli przeraża Cię wszystko, co pełza, posiada szczękoczułki, może użądlić lub szybko przebiera nóżkami to jest to ostatni moment, żeby wycofać się z czytania niniejszego wpisu!
Pająki, skorpiony, szerszenie, skolopendry czy modliszki straszą ludzi swoim przerażającym wyglądem od początku istnienia naszego gatunku. Potężne szczękoczułki, kolce jadowe, szczypce czy owłosione odwłoki nie są najlepszą reklamą i, co za tym idzie, niewielu jest sympatyków stawonogów na świecie. Choć wielu ludzi ich wygląd może przerażać lub obrzydzać to zgodzić się należy, że jeśli nie posiadają śmiercionośnej broni w postaci jadu lub nie występują w niebezpiecznych chmarach, to raczej nie mogą postraszyć swoim rozmiarem.
Raczej trudno sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek stawonóg był najniebezpieczniejszym drapieżnikiem danego ekosystemu. Pająki i skorpiony ustąpić muszą lwom, wilkom, orłom, czy krokodylom. Pomimo niesłychanej liczebności i różnorodności są zawsze raczej na drugim lub trzecim planie. To, że jest tak obecnie, nie oznacza, że zawsze tak było. Kiedyś stawonogi osiągały znaczne rozmiary, a ci, którzy boją się ich już teraz, zeszliby na zawał przy bliższym poznaniu. Zapraszam na wieczorek zapoznawczy z największymi znanymi robakami wszech czasów!
Gigantyczny wij i największy stawonóg w historii
Kojarzycie lśniące wije, które przemierzają wilgotną ściółkę w lasach deszczowych ? Niewielkie i potrafiące zwinąć się w spiralę stworzenia, które posiadają segmentowane ciała wyglądają niegroźnie i całkiem sympatycznie. Można śmiało stwierdzić, iż nie stanowią dla nas zagrożenia i miło się na nie patrzy. Moglibyście zmienić zdanie, gdybyście wybrali się na przechadzkę wilgotnymi lasami Szkocji lub Ameryki Północnej w karbonie i wczesnym permie 345-295 mln lat temu. Wtedy można było natknąć się na artropleurę, która znana jest z bycia największym lądowym stawonogiem w dziejach. Jej rozmiary wynikały wprost z ilości roślinności na naszym globie.
W karbonie Ziemia pokryta była gęstymi lasami, które produkowały rekordowe wówczas ilości tlenu. Uważa się, że zawartość tego pierwiastka w atmosferze wzrosła z 15% do 30%. Jest to znacząca różnica w porównaniu ze współczesną nam jego zawartością (21%). Tak wielka ilość tlenu spowodowała, że stawonogi mogły osiągnąć rekordowe rozmiary.
Nie bez znaczenia był również brak drapieżnych lądowych kręgowców, które w tamtym okresie dopiero rozpoczynały podbój lądu. Artropleura osiągała 2,5 m długości, a jej ciało składało się z 30 segmentów. Mogła być naprawdę przerażająca, ale wszystko wskazuje na to, że raczej nikogo by nie zjadła. Analiza koprolitów (skamieniałych odchodów) wskazuje, iż jej dieta była wegańska. Niezaatakowana zapewne nie stanowiła zagrożenia dla innych organizmów.
Król stawonogów musiał jednak w końcu abdykować. Na początku permu klimat zaczynał się zmieniać. Zniknęły podmokłe lasy, a zastąpiły je bardziej suche środowiska. Wraz ze spadkiem liczby roślinności obniżyła się zawartość tlenu w atmosferze. Wielkie wije przestały istnieć, a ich miejsce zajęły płazy i gady.
Niebezpieczeństwo z powietrza
Artropleura nie była jedynym monstrualnym insektem, który zamieszkiwał karbońskie lasy. W powietrzu również latało coś niesamowicie dużego. Mowa o praważce o wdzięcznym imieniu meganeura, która była niekwestionowanym królem ówczesnych przestworzy. Wyjaśniłem już, że gigantyzm u owadów wynika z wysokiej zawartości tlenu w atmosferze. Jak wyglądała ta relacja dokładniej?
Owady, takie jak meganeura oddychają za pomocą tchawek. Te odpowiedniki naszych płuc przenoszą pobrany tlen bezpośrednio to owadzich tkanek. Im większa ilość tlenu w atmosferze, tym bardziej zwiększają się tkanki, a co za tym idzie, rośnie ciało owada.
To właśnie dlatego artropleura i meganera mogły osiągnąć tak imponujące gabaryty. Wracając do tematu morderczej ważki to nie była ona aż tak dużym organizmem, jak sąsiad przemierzający dno lasu. Meganeura miała bardzo imponującą rozpiętość skrzydeł, która wynosiła 1,75 m.
Uważa się, iż była mięsożerna i polowała tak jak jej współcześni krewni, czyli ważki i jętki. Można się zgodzić, że mogłaby skutecznie utrudnić wczasy na Mazurach i zepsuć wakacje polskiej rodzinie. Niestety nie dożyła naszych czasów. Zniknęła z powierzchni ziemi pod koniec karbonu. Wraz ze spadkiem zawartości tlenu w atmosferze tchawki nie mogły utrzymać przy życiu jej sporego ciała.
Potwór z głębin, jakiego trudno sobie wyobrazić.
Myśląc o potworach kryjących się w głębinach mamy przed oczami olbrzymie kałamarnice, wielometrowe węże morskie, olbrzymie rekiny, wieloryby, czy przypominającego plezjozaura potwora z Loch Ness. Wśród wodnych stawonogów dominują raczej sympatyczne kraby, raki i krewetki.
Kiedyś jednak w toni krył się stawonóg, który nie tylko był ich największym przedstawicielem w dziejach, ale był jednym z najniebezpieczniejszych organizmów swoich czasów. Mowa o spokrewnionym ze skorpionami wielkoraku o skomplikowanej nazwie Jaekelopterus.
Jaekelopterus żył we wczesnej fazie ery zwanej dewonem około 415 mln lat temu. Dewon, który nazywany jest epoką ryb, nie wyprodukował jak widać jedynie kręgowców. Zamulone odmęty przemierzał niekwestionowany król stawonogów i najstraszniejszy nieposiadający kręgosłupa wodny drapieżnik w dziejach.
Szacuje się, iż to monstrum miało 2,3-2,6 m. Rozmiar odgadnięto pomimo niekompletnego zapisu kopalnego. Posiadano jednak dobrze zachowane szczękoczułki stawonoga. Mając do dyspozycji wiele innych i bardziej kompletnych skamieniałości wielkoraków, można było bez trudno zauważyć, że istnieje pewna relacja pomiędzy rozmiarem szczękoczułków a wielkością ciała. Tak właśnie oszacowano, jak wielkim stworzeniem był jaekelopterus.
Pomimo nieposkromionej chęci umieszczenia jaekelopterusa obok megalodona, kronozaura i olbrzymiej kałamarnicy, nie możemy niestety tego zrobić. Wszystko wskazuje na to, że drapieżnik ten nie zamieszkiwał morskiej toni. Jego szczątki znaleziono wśród skamieniałości słodkowodnych i to zapewne jeziora były jego siedliskiem.
Ponownie zatem możemy wrócić do tematu mazurskich wczasowiczów, którzy mogliby bać się go, gdyby żył w naszych czasach. Wydaje się, iż ofiarą wielkoraka padały inne stawonogi oraz ryby. Król wczesnodewońskich wód ostatecznie jednak zniknął z naszej planety, chociaż jego mniejsi krewni żyli jeszcze w karbonie i wczesnym permie. Nie zdążył zatem solidnie nastraszyć nawet dinozaurów.
Stawonogi to fascynująca grupa organizmów, która niestety musi radzić sobie z niechęcią ze strony ludzi pomimo niewielkich rozmiarów. Skoro pająki, skorpiony, czy skolopendry budzą tak powszechny niepokój, to pozostaje cieszyć się, że drogi, którymi kroczył człowiek, nigdy nie skrzyżowały się z olbrzymimi wielkorakami, wijami i praważkami.
Stay tuned.
Podobne artykuły
Chalikoterium, czyli efekt romansu konia z gorylem Następny artykuł:
Platybelodon – najprzystojniejszy wśród słoni
Zgroza, takie wielkie wije. Zeszłabym na zawał, gdyby coś takiego zobaczyła w pobliżu 🙂
Trylobity osiągały te 70 cm a może więcej.
Są jeszcze karbońskie pająki
Małżoraczki miały do 9 cm, a obecnie to plankton
Jeszcze są te kambryjskie stwory….i zapewne wtedy jedyny raz w historii stawonóg był szczytowym drapieżnikiem.
w karbonie i wczesnym permie 345-295 lat temu. To średniowiecze. Pierwszy raz o tym słyszę. Autor zapomniał o milionach.
nie, to nowożytność, średniowiecze skończyło się ponad 500lat temu
Chyba, że przyjąć nazewnictwo marksistów, dla nich sredniowiecze kończy rewolucja francuska
Świetny artykuł! Pozdrawiam