Ziemię przemierzało kiedyś wiele ciekawych krewnych słoni. To jeden z nich – niekwestionowany przystojniak.
Ucztujące platybelodony.
Skąd wzięły się słonie ?
Wiele jest zwierząt, które największy sukces ewolucyjny osiągnęły jeszcze zanim pojawił się człowiek współczesny. Na przestrzeni poszczególnych okresów ery kenozoicznej mogliśmy oglądać mnóstwo najróżniejszych leniwców, nosorożców czy słoni. Obecnie również możemy zaobserwować je w wielu środowiskach. Jednakże kiedyś ich zróżnicowanie było znacznie większe. Tak było również ze słoniami, których jedynie niewielka część żyje dziś obok nas. Słoń afrykański oraz jego kuzyn, słoń indyjski posiadały wielu krewnych, którzy w miarę upływu lat, zmian klimatycznych czy działalności ludzkiej znikali z powierzchni ziemi.
Aby lepiej zrozumieć pochodzenie łagodnych olbrzymów, należy zauważyć, iż należą one do trąbowców. To rząd dużych, roślinożernych ssaków, których znakiem firmowym jest trąba. Ten charakterystyczny narząd to efekt zrośnięcia się nosa oraz górnej wargi. Jest silnie unerwiony i służy do odbierania bodźców ze środowiska, jak również do zbierania pożywienia, komunikowania się z innymi słoniami czy do przenoszenia wody.
Trąbowce pojawiły się w eocenie, epoce trwającej od około 56 do około 34 mln lat temu. Na początku przypominały hipopotamy (choć były od nich znacznie mniejsze) i wiodły podobny do nich tryb życia. Stopniowo zwiększały swe rozmiary. Obecnie słoń afrykański jest największym lądowym ssakiem zamieszkującym Ziemię. Niegdyś byłby jednak słoniem średniej wielkości. Ogromne paleoloxodony były dwukrotnie większe od współczesnych nam trąbowców z Afryki. Przedstawiciele omawianego rzędu przybierali również przedziwne kształty. Deinotherium czy platybelodon w sposób wyraźny nie przypominały współczesnych słoni.
Wśród krewnych trąbowców znajdują się jednak inne zwierzęta, które nadal zamieszkują Ziemię. Wspomnieć należy, chociażby o sympatycznych syrenach, niepozornych góralkach czy wyglądających jak z powieści fantasy mrównikach. Wszystkie te rzędy zwierząt mają wspólnych przodków ze słoniami. Ewolucja jest doprawdy zadziwiająca. Obecnie nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, żeby zrobić test DNA i zbadać pokrewieństwo tych skrajnie różnych istot.
Platybelodon – słoń z Mordoru.
Dlaczego wybrałem platybelodona? Mogłem w końcu wyróżnić innego trąbowca. Mamut jest nieporównywalnie bardziej popularny, deinotherium równie oryginalny i bardziej majestatyczny, zaś paleoloxodon to bezsprzecznie lądowy gigant. Jednak platybelodon zapisał się w mojej pamięci. Mając słabość do potworów, wynaturzeń i wszelkiego rodzaju krwiożerczości, to właśnie najdziwniejszy wśród słoni zadomowił się w mojej pamięci, gdy jako 5-latek niezdarnie przewracałem kartki ilustrowanych książek o wymarłych organizmach. Gwoli ścisłości, nasz bohater słoniem nie jest. Jest to przedstawiciel trąbowców nazywany słoniokształtnym. Na potrzeby tego tekstu będę go jednak wkładał pomiędzy sympatyczne, afrykańskie olbrzymy i określał mianem słonia.
Platybelodon żył w miocenie, od około 15 do 4 mln lat temu. Jego fosylia znaleźć można w Azji, Europie, Ameryce Północnej oraz Afryce. Trzeba przyznać, że był to gatunek wszędobylski i osiągnął niewątpliwy sukces ewolucyjny. Jak na prawdziwego amanta przystało.
Właściciel nietypowego uzębienia.
Zwierzę, do którego szczegółowej analizy zaraz przejdziemy, było słoniokształtym. Gabarytami zawieść nie może. Platybelodon ważył około dwóch ton i miał około 3 metrów długości. Był zatem nieco mniejszy od słonia afrykańskiego. W dalszym ciągu był jedną z najgrubszych ryb w mioceńskim stawie.
Jak większość trąbowców, platybelodon posiadał kły, które nie były jednak tak okazałe, jak te należące do żyjących współcześnie słoni afrykańskich czy indyjskich. Cechą, która jednak przykuwała uwagę o wiele bardziej, była dolna szczęka zwierzęcia, która była nienaturalnie wydłużona. Na jej końcu znajdowały się dwa ciosy, nietypowo spłaszczone i jeszcze bardziej wydłużające i tak podłużną czaszkę. Paleontolog Harry Osborn wysnuł hipotezę jakoby ta specyficzna budowa jamy ustnej, miała być ułatwieniem w pożywianiu się roślinami wodnymi.
Obecnie jego pogląd poddaje się pod wątpliwość. Dolne ciosy służyły raczej (według W. D. Lamberta) do wyrywania roślin lądowych z ziemi i ściągania kory z drzew. Taka budowa szczęki nastręczała jednak dalszych wątpliwości. Nikt nie mógł dociec, w jaki sposób rośliny lądowały w żołądku. Mając zamiast warg dwie deski, ciężko byłoby włożyć ścięte rośliny do ust. Trapiący problem musiał znaleźć rozwiązanie.
Według paleontologów zwierzę miało albo długi język, albo trąbę. Ta druga opcja wydaje się prawdopodobna, choć przez wiele lat do platybelodona przylgnął przydomek „słonia bez trąby”. Złożony z tkanki miękkiej narząd rzadko zachowuje się niestety w zapisie kopalnym. Jednakże z dużą dozą prawdopodobieństwa to on służył do zdobywania pokarmu. Czasami warto wnikliwie przeanalizować pewne kwestie, zanim nada się komuś ksywkę.
Co się stało ze słoniem-szuflą?
Rozmiary platybelodonów raczej wykluczały, by znalazły się na szczycie listy życzeń okolicznych drapieżników. Na współczesnej nam afrykańskiej sawannie nie istnieje drapieżnik, który mógłby zagrozić słoniom. Lew oraz hiena cętkowana preferują mniejszą zdobycz. Wydaje się, iż podobnie mogło być z platybelodonem, który nie musiał obawiać się największych drapieżników, z którymi dzielił ekosystem – kreodontów. Była to liczna grupa ssaków drapieżnych, które zajmowały niegdyś nisze ekologiczne kotowatych oraz psowatych.
Powód wyginięcia platybelodonów wydaje się dość prosty do odgadnięcia. Mioceńskie susze wpłynęły na zmianę środowiska, w którym żył. Zmiana roślinności i niezdolność do zaadaptowania się do nowych warunków położyły kres najdziwniejszym wśród słoni, jakie kiedykolwiek zamieszkiwały naszą planetę. Można spekulować, iż jego unikalne uzębienie nie mogło służyć do pozyskiwania innego rodzaju roślinności. Nie powinno to dziwić. Zmiany klimatyczne towarzyszą nam od powstania Ziemi i doprowadziły do zniknięcia wielu organizmów. Szkoda, że najciekawszy i absolutnie najpiękniejszy ze słoników Dumbo bezpowrotnie nas opuścił.
Stay tuned !
Podobne artykuły
Pradawna skala entemofobii, czyli największe stawonogi prehistorii Następny artykuł:
Pięć potworów, które zmienią Twoje myślenie o żabach
Platybelodon to mój ulubiony trąbowiec. Jest tak dziwaczny, że aż uroczy 🙂 A swoją drogą Filip, twoje humorystyczne wstawki dodają tylko mu uroku 🙂
Platybelodon miał kły czy ciosy? Bo w artykule są te nazwy używane zamiennie, a słonie przecież mają ciosy, czyli rozwinięte górne jedynki, nie czwórki?
Patrząc na szkielet, to górne raczej były ciosy, co do dolnych to nie wiem jak je nazwać.
Górne jedynki to z pewnością ciosy, ale dolne, może siekacze?
Świetny artykuł, masz bardzo fajny styl pisania artykułów. Mam tylko jedną wątpliwość – w czasach Platybelodona w Afryce występowały kreodonty, które z całą pewnością potrafiły tego słonia powalić. Mówię np. o Megistotherium. Był on do niego gabarytowo zbliżony, więc w kryzysowej sytuacji Platybelodon mógł raczej stać się jego posiłkiem
Piszesz, że trąbowce pojawiły się w eocenie, jednak drzewo filogenetyczne, które wstawiłeś wskazuje, że żyły już w paleocenie.
Cóż, np. Phosphatherium napewno nachodził swoim okresem życia na końcowy paleocen. O wcześniejszym Eritherium się nie wypowiem. Sam słyszę o nim po raz pierwszy
Ciekawe są te artykuły…(:
a ty nie