Indie, prowincja Kumaon, 15 grudnia 1925 roku. Grupa mężczyzn z Dalkanii udała się na wzgórze do chaty w Bhutii, by złożyć skargę na właściciela sąsiedniego pola. Powodem tej wizyty było wtargnięcie stada kóz na pola uprawne i szkody które na nim poczyniły. Jednakże na miejscu jedyne co zastali to opuszczone mieszkanie, i martwego psa leżącego nieopodal. Jego właściciel, a w zasadzie jego szczątki… zostały znalezione następnego dnia w odległości około 100 jardów od chaty. Była to pierwsza ludzka ofiara tygrysów z Chowgarh, które przez kolejne pięć lat siały grozę wśród tubylczej ludności. Po raz pierwszy w Indiach oraz drugi w historii po ludojadach z Tsavo, na obszarze liczącym tysiąc pięćset mil kwadratowych w północnych Indiach, pojawiły się dwa ludojady które można by określić mianami mistrz oraz jego uczeń.
Drodzy czytelnicy! Witajcie w nowym cyklu artykułów, w których przedstawione zostaną historyczne wydarzenia związane z ludożerczą działalnością zwierząt. Zgodnie z porozumieniem cykl ten posłuży za uzupełnienie tejże tematyki, którą jako pierwsza zaczęła opisywać redakcja dinoanimals. W moim cyklu poznacie inne przerażające historie w których to człowiek stawał się zwierzyną.
Wracając do artykułu…
Jim Corbett wkracza na scenę
Przez kolejne lata liczba ofiar obu tygrysów zaczęła rosnąć tak bardzo, że wówczas ludojady z Chowgarh stały się największym zagrożeniem w całej prowincji. Po wielu zabitych zostawały raptem niewielkie fragmenty kości oraz odzienia. Coraz to nowe raporty o kolejnych ofiarach, skłoniły rząd do działań. Zadania zastrzelenia obu kotów ponownie podjął się słynny myśliwy Jim Corbett.
W kwietniu 1929 roku łowca pojawił się w wiosce w rejonie Dalkanii, by zbadać miejsce ostatniego ataku. Ludzie mieszkający w tejże wiosce żyli w ciągłym strachu. Wielu z nich straciło kogoś bliskiego. Ci którzy przeżyli, nosili na ciele ślady po zębach oraz pazurach. Obecność ludojadów dawała się we znaki nawet nocami, kiedy to porykując nie dawały nawet szansy na zmrużenie oczu przerażonym wieśniakom.
Z relacji miejscowych Corbett dowiedział się, że przed jego przybyciem tygrys został dostrzeżony podczas próby ataku na grupę kobiet pracujących w polu. W porę dostrzeżony przez ludzi wycofał się do dżungli, gdzie dołączył do niego drugi osobnik. Bez wątpienia dwa tygrysy polujące na tą samą zdobycz oraz zasiedlające jedno terytorium, to matka i młode.
Pierwsze spotkanie z ludojadami
Po raz pierwszy Corbettowi udało się wytropić je w parowie, kiedy to zabiły krowę jednego z pasterzy, po czym zaciągnęły w głąb dżungli by się nią posilić. Po udanym podchodzie Corbett oddał strzał którym powalił jednego z osobników. Drugiemu z kotów udało się uciec, nim myśliwy zdołał go namierzyć.
Szczegółowe oględziny ciała martwego tygrysa przyniosły pewne rozczarowanie- zastrzelony kot okazał się w pełni wyrośniętym młodym, podczas gdy to starszy osobnik był uznawany za głównego zabójcę. Niemniej także młody tygrys stał się potencjalnym ludojadem. U boku matki udoskonalił on swoje umiejętności łowieckie na nową zdobycz. Potwierdzić to może fakt, iż dwa tygodnie wcześniej jednocześnie zabitych zostało dwoje ludzi.
Gehenna ofiar tygrysa
Trudno jest wyrokować czy wielkie koty kierują się zemstą, ale po stracie młodego towarzysza częstotliwość ataków na ludzi uległa nasileniu. Tym razem jednak zwiększająca się ich liczba, nie szła w parze ze skutecznością. Wiele ofiar konało w męczarniach w skutek poturbowania i odniesionych obrażeń, niż z powodu jednego precyzyjnego ugryzienia.
Sam Corbett był świadkiem, kiedy w przeciągu kilkunastu dni nastąpiły trzy ataki. Tylko jednej zaatakowanej, dzięki natychmiastowej pomocy medycznej udało się przeżyć.
Stało się jasne że po ponad czterech latach aktywności obu ludojadów, to młodszy tygrys „przejął” pałeczkę w morderczym fachu. Bez jego wsparcia, starsza tygrysica miała spore problemy w skutecznym uśmiercaniu ofiar. Żadna z wcześniej zaatakowanych osób nie została pochwycona na tyle mocno, by tygrys mógł z nią daleko uciec. Niektórzy zaatakowani o własnych siłach, byli jeszcze w stanie wrócić do wioski.
Ludojad wygrywa potyczkę…
Pomimo chybionych prób zdobycia kolejnego posiłku, ludojad pozostawał nieuchwytny. Czaty z użyciem zwierząt hodowlanych w miejscach ataków nie przynosiły rezultatu. Ponadto Corbett przebywając już ponad miesiąc w królestwie tygrysa ludojada, i podejmując wiele ryzykownych prób ustrzelenia go, zaczął odczuwać załamanie nerwowe. Koniecznie więc musiał odpocząć.
Podczas przemarszu do Dalkanii, skąd miał udać się do swojego rodzinnego miasta Naini tal, czekała go jeszcze jedna ciężka próba nerwów. Tym razem to jego ludojad obrał sobie za cel, przyczajając się przy jednej ze skał w pobliżu uczęszczanej ścieżki. Tylko dzięki swojej intuicji oraz wielkiemu doświadczeniu, myśliwy uniknął ataku.
Problem rozwiązany?
Jim Corbett powrócił w lutym następnego roku. W czasie jego nieobecności piętnastu ludzi straciło życie, a wielu innych odniosło rany. Padło podejrzenie że ludożerczy tygrys bytował wówczas w dolinie rzeki Nandhur, w której pobliżu leżała niewielka osada. Na jej obrzeżach w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ludojad zabił cztery osoby.
Mieszkańcy osady poinformowali Jima, że tuż przed jego przybyciem tygrys upolował bawoła. W wąwozie w którym znaleziono jego resztki, myśliwy urządził czaty z użyciem kolejnego bawołu. Nadchodził zmierzch, jednak przynęta spełniła swoje zadanie. Od pocisków sztucera kaliber 275, padły aż dwa wielkie koty!
Wielu ludzi wierzyło że w końcu nadszedł kres panowania ich prześladowcy. Trudno o bardziej przekonujące dowody, jak dwa martwe tygrysy w miejscu w którym ludożerca przejawiał niedawną aktywność. Jednak szczegółowe badanie łap dało do zrozumienia, że zastrzelone koty nie były osławionym ludojadem z Chowgarh. Najprawdopodobniej była to para tygrysów odbywających gody.
Nowe tropy
Kolejne wezwanie Corbett otrzymał 22 marca z Kala Agar. W miejscowości tej ludojad z Chowgarh zabił oraz częściowo pożarł kolejną ludzką ofiarę- młodą kobietę. Rezydujący tam myśliwi wykorzystali jej zwłoki by przywabić tygrysa, jednakże pomimo że kot czaił się w pobliżu, wzięto go za niedźwiedzia i zaniechano strzelania.
Przez kolejne dwa tygodnie obecność ludożerczego tygrysa, Corbett wykrył dwukrotnie. Drapieżca doskonale znał to terytorium, toteż podchody po nierównym, skalistym i usianym gęstą roślinnością terenie były niezwykle niebezpieczne. Sam Corbett miał się wkrótce przekonać jak bardzo…
Finał rodem z najgorszych koszmarów
Dokładnie 11 kwietnia 1930 roku w rejonie Kala Agar był chyba najbardziej przerażającym momentem w życiu Jima Corbett’a, a niemal o włos mógł być tym ostatnim. W owym dniu łowca ludojadów postanowił zwabić tygrysa w zasadzkę, w miejscu gdzie miesiąc wcześniej zabity został człowiek. Za przynętę posłużył bawół oraz dwóch mężczyzn, którzy zajmowali się ścinaniem trawy na polanie.
Sam myśliwy ulokował się na skałach, dzięki czemu miał widok na dolinę pod nimi. Jednak ludojad jakby przeczuwając podstęp zaszedł ich od tyłu, widząc dzięki temu ludzi na polanie, zza skał piętrzących się ponad czatownią. Jego obecność zdradził trzask gałązek. Z tej pozycji nie sposób było go zlokalizować, toteż Corbett z towarzyszami postanowili przejść na drugą stronę doliny, by mieć jak na dłoni bawoła który po odejściu ludzi miał ponownie przywabić tygrysa.
Po drodze na przeciwstok, grupa natknęła się na skalny uskok głębokości około 15 stóp. Podczas przemieszczania się po trudnym terenie, każdy ich ruch był śledzony. Ludojad podążając za nimi szukał dogodnego miejsca do ataku, i takie znalazł schodząc do uskoku tuż za plecami… Corbetta. Bezgłośnie, po stromych skałach, na odległość dzielącą go od swojego celu o zaledwie… 8 stóp.
Myśliwy dostrzegł tygrysa, gdy ten leżąc na ziemi szykował się do skoku. Pozostała dwójka ludzi została z tyłu widząc tylko Corbetta, gdyż ludojad był zasłonięty skałą. Wydawało się że ludożerczy tygrys przechytrzył myśliwego i zaszachował go w sytuacji bez wyjścia. Jeden fałszywy ruch mógł być ostatnim, i bestia w pasiastym futrze dopisałby do swojej listy kolejną ludzką ofiarę. Tylko dzięki żelaznym nerwom Corbett powolnym, ledwo widocznym ruchem, nakierował swoją broń do tyłu, i kiedy łeb ludojada znalazł się na celowniku, nacisnął spust. Pocisk przeszywając kręgosłup i niszcząc serce, niemal od razu zabił wielkiego kota.
Przyczyny stania się ludojadem
W wyniku oględzin ciała drugiego z ludojadów, myśliwy wywnioskował że była to tygrysica w podeszłym już wieku. Jej łapy uległy rozcapierzeniu, opuszki palców były silnie pobrużdżone, a same palce nienaturalnie wydłużone. Cała łapa od spodu została przecięta głęboką bruzdą. Dzięki tym deformacjom, ślady tego zwierzęcia były tak charakterystyczne. Co więcej pazury na przednich kończynach były połamane i zadarte, zaś przednia część uzębienia zużyta niemal do kości.
Wszystkie te defekty sprawiły że drapieżnik nie był w stanie skutecznie łowić swoich naturalnych ofiar, a później wraz z postępującym wiekiem także skutecznie zabijać ludzi. Co innego młodszy osobnik. Wydaje się że mamy tu do czynienia wręcz z ewenementem, kiedy to młody, zdrowy i silny kot przerzuca się na polowania na ludzi oraz zwierzęta domowe. Przypuszczalnie można założyć, że już od małego zdobywał on doświadczenie od swej matki w polowaniach właśnie na ofiary, które nie są ich naturalną zdobyczą.
Według urzędowych statystyk prowadzących spis zabitych ludzi w rejonie panowania ludojadów z Chowgarh, naliczono 64 ofiary śmiertelne. Mieszkańcy dystryktu uważają jednak, że liczba ta mogła być dwukrotnie większa.
Biliografia
- Man-Eaters of Kumaon, Corbett J., Oxford University Press, Oxford, 1945.
Podobne artykuły
Najjadowitsze pajęczaki Europy: Top 5 Następny artykuł:
Prehistoryczne monstra #3. Xiphactinus
Achyt, brachu brakowało twoich artykułów! Super artykuł i fajnie się komponuje z serią o ludojadach.
Dzięki 🙂 od razu zapowiem że jeśli chodzi o ten cykl, to mam w planie 4 części.
No to super, bo piszesz naprawdę świetne artykuły!