Uff, długo musiałam sobie ją przypominać. Około 3 lat temu z rodziną wybrałam się na safari, w okolice Tanzanii. Po dotarciu tam, było okropnie. Okazało się, że poprzedni właściciel zostawił kilka skórek od bananów przy prowizorycznym parapecie. Zgadnijcie efekt. Małpy wałęsające się za oknem? Brawo! Na safari pojechaliśmy kilka godzin po przybyciu. Zamknęli nas w czymś takim;
http://static.bezuzyteczna.pl/static/content/faed0e3f2d3c0863974ea30c9.jpg <- zdjęcie się nie mieściło. Mój Boże, prawie zemdlałam ze strachu! Następnie, jechaliśmy samochodem z przeszklonym dachem. Nie wyobrażacie sobie, jakim uczuciem jest widząc tuż nad sobą lwa. Następnie, wypuszczono nas z samochodu koło zebr. Niestety jedna była agresywna i musieliśmy uciekać. Słonie. Ach, te słonie. Magia. Wsiadłam na niego, przejechałam (był prowadzony) na nim zaledwie chwilę, bo dłużej nie mogłam - nie wiem czemu. Nieopodal pawianów potknęłam się o kamień i upadłam tak niefortunnie, że złamałam nogę, przez co nasz pobyt skrócił się o 2 tygodnie.
Pozdrawiam
